druga strona medalu - Korpus Języka Polskiego PWN. Tak, chcę otrzymywać spersonalizowane informacje o nowościach, ofertach i rabatach nawet do 50% od Grupy PWN Tak, chciałbym otrzymywać od Spółek z Grupy PWN, z siedzibą w Warszawie (02-460), ul.
Ze wszystkich sił we wszechświecie najtrudniej jest przezwyciężyć siłę przyzwyczajenia. Siła przyciągania to przy niej pryszcz. Terry Pratchett Słowo „przyzwyczaić się” ma w języku polskim trzy znaczenia. Po pierwsze, przyzwyczaić się to tyle, co zacząć traktować coś lub kogoś nieznanego jako coś normalnego lub kogoś znanego. A zatem: oswoić się. Przywyknąć. Zaakceptować. Po drugie, przyzwyczaić się to nabrać nawyku, przystosować się do czegoś. Można przecież przyzwyczaić się do porannego wstawania (podobno!) albo dźwięku wiertarki za ścianą (jeśli tylko wierci odpowiednio głośno, a nam w końcu padnie na słuch). Po trzecie w końcu, przyzwyczaić się to zacząć stale potrzebować czegoś lub czyjejś obecności. I wszystkie te znaczenia w kontekście powyższego tematu będą nam dzisiaj potrzebne. Skoro wiemy już, czym jest przyzwyczajenie, należałoby jeszcze spytać, po co ono komu. Z jednej strony, przyzwyczajenie jest super. Pozwala nam się z kimś zżyć, zaakceptować czyjąś obecność, zacząć jej potrzebować. To coś więcej niż lubienie czy kochanie – to sprawienie, że dany człowiek staje się dla nas niezbędnym elementem układanki. Spędzanie czasu z nim – codziennym rytuałem. Jego brak – męką psychiczną i fizyczną. Niestety, jest też druga strona medalu. Przyzwyczajenie wiąże się niekiedy z nudą, monotonią, rutyną. Kiedy wszystkie karty zostały już odkryte, do pokazania nie zostaje właściwie już nic. Wzajemne zainteresowanie słabnie, a wraz z nim – ciekawość, namiętność, pasja. Czasami, choć nie zawsze, zostaje nam jeszcze miłość. Albo chociaż wzajemne znoszenie się – czy to przez wzgląd na wspomnienia, wspólnie spędzone lata, wzajemny szacunek. Ale przyzwyczajanie działa w dwie strony – z jednej strony to my przyzwyczajamy się do siebie, z drugiej – to ktoś inny przyzwyczaja się do nas. Błogosławieni ci, którym uda się w tym zgrać (a wiadomo, że nie wszyscy mają tyle szczęścia). I wówczas pojawia się kryterium kolejne, jakim jest jeszcze odpowiedzialność. Troska o drugiego człowieka, niechęć do ranienia go. Wówczas cudze przyzwyczajenie staje się tym, czym kotwica dla statku – niby daje względną stabilizację, ale jednak nie pozwala odpłynąć (choć chęci bywają ogromne). I tu od razu przypomina mi się Grace Hopper i jej wspaniała sentencja w temacie: że statek w porcie jest bezpieczny, ale nie po to buduje się statki. I o tym wszystkim chciałabym Wam dziś opowiedzieć. PRZYZWYCZAJENIE W ZWIĄZKU. DOBRE CZY ZŁE? Tu należałoby wprowadzić prosty podział: na przyzwyczajenie w związku (o czym teraz) oraz związek z przyzwyczajenia (o czym za chwilę). Od razu uprzedzam – to pierwsze nie jest wcale złe. To normalne, że się do siebie przyzwyczajamy. Że z czasem uczymy się siebie na pamięć, że znamy swoje nawyki, słabości, potrzeby. Że nauczyliśmy się już wzajemnej akceptacji i poza tym, że się kochamy i razem żyjemy, to przy okazji się jeszcze nie pozabijamy – może nawet nie dlatego, że czasem nie mielibyśmy na to ochoty, ale właśnie dlatego, że nawet do największych swoich głupot, natręctw czy fobii jesteśmy zwyczajnie przyzwyczajeni. Przyzwyczajenie to w końcu tyle, co przywiązanie – to złączenie się z kimś niewidzialną, silną, emocjonalną nicią, która sprawia, że chcemy mieć tego kogoś wciąż przy sobie, więcej i więcej. Że przychodzi moment, w którym nie wyobrażamy już sobie życia bez siebie. Po raz kolejny odsyłam Was zresztą do mojej ulubionej definicji miłości, którą ukuła kiedyś Anna Przybylska. Dla niej składały się na nią łóżko, przywiązanie i kumplostwo – i wierzcie mi, że za tą definicją stoi równie wielka mądrość, co i prostota. Natomiast pamiętajmy, że przywiązanie i przyzwyczajenie potrafią mieć dwa różne oblicza. Zwłaszcza, gdy przyzwyczajenie pojmowane jest jako przyzwolenie i akceptacja. Pewnie, że masa związków właśnie na nim się dzisiaj opiera – na tej bierności, stabilizacji, rutynie i umiłowaniu świętego spokoju. Ale ile namiętności, ile szans, ile nieodkrytych jeszcze dróg codziennie przez to umiera? Przyzwyczajenie potrafi sprawić zresztą, że przestajemy doceniać to, co mamy. Że zaczynamy uważać, że zwyczajnie nam się wszystko należy. Oczekujemy od drugiego człowieka pełnego poświęcenia, konkretnych słów, zachowań i gestów. Wymagamy, niewiele z siebie dając i nie rozumiejąc, że to, co otrzymujemy, to wyraz miłości, szacunku, uznania. Dobrej woli. A nie coś, co zapisane mamy w ustawie. Przez to wiele rzeczy pojmujemy już po rozstaniu. Rozumiemy, jak miłe były te kanapki, szykowane do pracy, jak pachniały jej perfumy, jak ładnie robiły jej się dołeczki w policzkach, kiedy opowiadaliśmy jej nasze nieśmieszne dowcipy. Dostrzegamy, jak ważne były jego rady, jak pojemne jego ramiona, jak pięknie pachniało jego ciało i jak ciepłe było, otulone kołdrą, tuż o poranku. Tego, co widzi się zawsze, nie widzi się nigdy – jak pisał Karl Ove Knausgård. I w tym rozumieniu nasze przyzwyczajenie to niekiedy i nasza własna zguba. ZWIĄZEK Z PRZYZWYCZAJENIA. NASZA POLSKA NORMA Ludzie mają to do siebie, że są leniwi. Czasami nie chcą niczego zmieniać nie dlatego, że zmiana jest niepotrzebna – ale dlatego, że sama myśl o niej napawa ich niechęcią. Żyją w związkach, w których uczucie dawno wygasło, ale pozostało coś innego, czasem równie dla nich ważnego: wzięty niegdyś ślub, kredyt na mieszkanie, dziecko. Nie lubią się, nie kochają, może chcieliby nawet nowych związków, ale wiedzą, że kosztowałoby ich to masę energii, wysiłku, cierpliwości i czasu. Tkwią więc w relacjach, które można określić jednym, dosadnym zwrotem: chujowo, ale stabilnie. I to jest właśnie najgorsze, co zaserwować nam może przyzwyczajenie. To obojętność. Obojętność na własne szczęście i na szczęście drugiego człowieka. Stagnację, pogłębiającą się wzajemną frustrację i niechęć. Zapytacie: ale do czego człowiek tak właściwie się przyzwyczaja? Ano, do wszystkiego. Fiodor Dostojewski podał kiedyś najlepszą – jego zdaniem – definicję człowieka, rozumianego jako istota, która do wszystkiego się przyzwyczaja. No i pół biedy, jeśli przyzwyczajamy się do tego, że nasz partner chrapie albo krzyczy przez sen. Rozrzuca skarpetki, wyjada nasze ulubione m&m’s-y. Gorzej, jeśli przyzwyczajamy się do tego, że przestaliśmy go obchodzić. Że nie spędza już z nami czasu, nie pyta, jak minął dzień, jak się czujemy, jak było dzisiaj w pracy. Że nie obchodzi go, czy jesteśmy szczęśliwi, a już na pewno przestał dbać o to. Jeszcze gorzej, kiedy gdzieś po drodze zaczął nas oszukiwać i zdradzać, stał się oschły, nieprzyjemny bądź agresywny. Wówczas tłumaczymy jego zachowanie, niejednokrotnie biorąc winę na siebie. I nie, nie robimy tego z rozsądku. Robimy to z jednej strony ze strachu, a z drugiej strony właśnie przez to cholerne przyzwyczajenie – bo jak to by było, musieć nagle zacząć żyć w pojedynkę, przestać budzić się obok siebie? Podobny wzorzec dają nam zresztą inni. Rozejrzyjcie się dookoła. Ile jest par, które już dawno powinny się rozstać. Które pasują do siebie jak kwiatek do kożucha, a jednak z uporem maniaka w tych swoich związkach tkwią. Wiecie, dlaczego tak robią? Bo nikt nie pokazał im, że można by wybrać inaczej. Rozejść się w przyjaźni, szacunku i zgodzie. A skoro już przy rosyjskich pisarzach jesteśmy, to niech przysłuży nam się tutaj Lew Tołstoj i jego „Anna Karenina”. To tam pada przecież wymowne zdanie, że nie ma takich warunków, do których by człowiek nie przywykł, zwłaszcza gdy widzi, że całe jego otoczenie tak samo żyje. Poczytajcie relacje dzieci z patologicznych rodzin, które wprost przyznają, że nie widziały w swoich losach niczego niepokojącego, dziwnego – to było dla nich normalne: że ojciec pije, matka pije, wujek pije, dziadek pije. One wychodziły na podwórko i widziały to samo. Inne dzieci i innych dorosłych. Picie i bicie. I nie przeciwstawiały mu się, bo wielokrotnie nie wiedziały, że można żyć jednak inaczej. A jeśli wiedziały, to działały w jeden z dwóch zwykle sposobów: ignorowały tę wiedzę bądź z rodzin tych uciekały. Tylko jak tu uciec, kiedy ma się na przykład 50 lat, dwójkę dzieci i męża, który może i jest katem, ale przynajmniej zarabia na dom? Albo jeszcze inaczej: ile kobiet tkwi w naprawdę fatalnych dla siebie związkach, pocieszając się, że ich mąż jest, jaki jest, byle nie był gorszy? Bo przecież nieważne, że ich nie szanuje, że je szantażuje, poniewiera, znieważa. Przecież jest dobrze tak długo, jak długo nie pije, nie bije. To przerażające, jak wiele osób wciąż ma zakodowany w głowach taki właśnie wzór cnót. Może nie u nas, nie w pokoleniu obecnych dwudziesto- i trzydziestolatków. Ale popatrzcie na swoje babcie i mamy. Ile z nich – czując autentyczną potrzebę – zdecydowałoby się na tak radykalny krok i rzeczywiście odeszło? A ile zostało, bo tak wypada? Bo co ludzie powiedzą? Bo przecież tyle lat spędzili już razem? I właśnie dlatego, że człowiek, jak świnia, do wszystkiego się przyzwyczai? MIŁOŚĆ CZY PRZYZWYCZAJENIE? JAK JE ODRÓŻNIĆ? MIłość – zwłaszcza na początku – to wzajemna ciekawość, namiętność i fascynacja. Psychiczna i fizyczna. To pragnienie drugiego człowieka, nieustanna potrzeba przebywania z nim, troska o niego, dbałość o jego zadowolenie i szczęście. Bo miłość ma to do siebie, że polega na wzajemnym dawaniu. Że zależy nam nie tylko na własnym, ale i na cudzym szczęściu. Gorzej, jeśli gdzieś po drodze zaburzą nam się proporcje. Kiedy przestaniemy dawać, a chcemy już tylko brać – wtedy mamy wyraźny dowód na to, że coś z naszej strony przestało prawidłowo działać. Jeśli spada nasze zaangażowanie, to najpewniej przestało nam na związku zależeć. A fakt, że z niego nie rezygnujemy, wynika właśnie z przyzwyczajenia, wygody, lenistwa. Albo wiary w to, że jeszcze będzie lepiej. Tylko – jeśli sami się nie zmienimy – to jakim cudem miałoby być? Przestać kochać to także przestać się starać. To być obojętnym, niechętnym, chłodnym. To tolerować i znosić, zamiast uwielbiać i podziwiać. To dostrzegać w partnerze coraz więcej wad. Denerwować się na cechy i nawyki, na które wcześniej nie zwrócilibyśmy uwagi. To w końcu zastanawiać się, czy jeszcze się kocha. Sama mam taką swoją prostą zasadę: jeśli zastanawiasz się, czy kochasz, to znaczy, że dawno przestałeś. Tylko jeszcze to do Ciebie nie dotarło, nie zostało przyjęte do wiadomości. Ze strachu, lęku, idącego za tym dyskomfortu. Tylko najgorsze, co można wtedy zrobić, to szukać wrażeń gdzie indziej. Zgodnie z metodą klin klinem czy też opowieścią o małpie, która nie puści jednej gałęzi, dopóki nie uczepi się drugiej. Jeśli czujesz, że to nie to – miej jaja i odejdź. Bo zdrada to nie tylko akt fizyczny, jednorazowy wyskok – to nieokazany na czas szacunek. To krzywda, której można było uniknąć – czy to naprawiając swój związek, czy też kończąc go w porę. Dlatego na koniec przypomnę Wam słynne słowa lisa z „Małego Księcia”, które najlepiej chyba wszystko to podsumują: Stajesz się odpowiedzialny za to, co oswoiłeś. Dlatego jasne, że przyzwyczajajcie się do siebie, kochajcie i szanujcie, ale pamiętajcie, jak dużą odpowiedzialność bierzecie wówczas na siebie. I nie doprowadzajcie do momentu, w którym w ogóle zadacie sobie pytanie, czy to jeszcze jest miłość, czy już tylko przyzwyczajenie. W zdrowym związku macie w pakiecie jedno i drugie. Wpis jest częścią nowego cyklu. W „Alfabecie udanego związku” wspólnie porozmawiamy o miłości, zaufaniu, partnerstwie i seksie. Zastanowimy się nad elementami, składającymi się na fajną, satysfakcjonującą relację i – literka po literce – spróbujemy odpowiedzieć na słynne pytanie „jak żyć”. Pytanie tym trudniejsze, że rozbudowane do wersji: „jak żyć we dwoje”? Do tej pory ukazało się piętnaście tekstów z cyklu: A jak ambicja B jak bezpieczeństwo C jak czułość D jak dobroć E jak emocje F jak fascynacja G jak granice H jak humor I jak intymność J jak jakość K jak kryzys L jak lęk M jak marzenia N jak nuda O jak orgazm fot. studiostoks/
Witam. Od 6 miesięcy jestem w związku małżeńskim.Z mężem jesteśmy od 7 lat razem. Poznaliśmy się w czasie gdy ja byłam w ciężkiej depresji (19lat), a on nadużywał narkotyków i miał próby samobójcze. Razem wyszliśmy z tego. Jeszcze przed ślubem (2 lata przed) zaczęło się psuć między nami po tym ja
Mój mąż od wielu lat próbuje odciąć mnie od mojej rodziny. Mam tylko 70-letnią matkę i brata, który często pracuje za granicą i mamy mały kontakt. Ponieważ mój mąż ich nie lubi (szczególnie oczywiście teściowej), przestał do nich jeździć. Szczęście, że mnie nie zabrania wizyt, ale obraża moje uczucia względem ukochanych mi osób. Gdy oni przyjdą do nas (co zdarza się raz na rok, choć mieszkamy 15 km od siebie ), maż udaje, że ich nie ma i zamyka się w pokoju. Gdy nadchodzi wigilia lub inne święta, muszę wybierać między spędzeniem jej w swoim domu a odwiedzeniem samotnej i starej matki. Ostatnio wymyśliłam, że co roku jestem w innym domu. Skutkiem było to, że mama omal nie dostała zawału i przepłakała cały dzień. Miałam ogromne wyrzuty sumienia. Z drugiej strony wiem, że cokolwiek zrobię, to będzie źle, bo ktoś będzie cierpiał. Druga strona medalu, to rodzina mojego męża. Chciałam dać mu dobry przykład i przyjmuję ich zawsze dobrze. Ponieważ mieszkaja daleko, mogą nocować i są przeze mnie obsłużeni bez zarzutu. Oni również nie lubią mojej matki - zauważyłam, że mój mąż musiał ich nastawić, bo traktują ją i przy okazji mnie jak wroga. Dziś rano wybierali sie na wycieczkę (oczywiście beze mnie, bo ja pełnię tylko rolę służącej). Myślałam, że mąż podziękuję mi za moja pracę, ale on powiedział, że mnie nikt nie lubi, ani mojej chamskiej rodziny... To, że piszę o tym do obcej osoby oznacza, że naprawdę nie umiem sobie z tym poradzić. Wiem tylko jedno - jeśli mąż nie szanuje mojej rodziny, to tak jakby nie szanował mnie... Witaj! Niestety twoja diagnoza wydaje się słuszna. Mąż nie traktuje cię tak, jak powinno traktowa się osobę, którą się kocha. Ba! nie traktuje cię nawet tak jak osobę, którą się szanuje, choćby z racji spędzenia tylu wspólnych lat razem - na dobre i na złe. Zachowuje się jak władca, któremu się wszystko należy i który postępuje według swoich własnych zasad. Długo próbujesz się z tym godzić ale moim zdaniem chyba czas, abyś trochę podniosła głowę. Skoro i tak on nie jest zadowolony, skoro, jak piszesz i tak będzie "źle", to rób tak, jak uważasz za słuszne i właściwe. Nie zrywaj kontaktu z rodziną - to chyba jedyne osoby, od których dostajesz trochę ciepła. Nie staraj się być zawsze "correct" wobec ludzi, którzy mają cię za służącą. Oni i tak nie doceniają tego co robisz i nie widzą twoich starań - to po co się męczyć? Jeśli ty nie zaczniesz sama siebie szanować i tego szacunku wymagać, to nie będą cię szanować inni. Pozwoliłaś mężowi wejść sobie na głowę, pozwoliłaś, aby cię zdominował i zaczął sobie rościć prawo do decydowania, co masz robić i co jest dla ciebie właściwe. Ty, jako osoba dobra i spolegliwa myślałaś, że twoja dobroć, spokój ukoi burze i nauczy męża dobrego postępowania. Niestety stało sie inaczej. Jesteś młoda i zapewne samodzielna i silna (jak każda taka osoba, tylko sama w to nie wierzysz), zacznij podejmować własne decyzje, nie oglądając się na męża. Jeśli tam "nikt cię nie lubi" to znajdź ludzi, którzy będą cię lubić i poważać. Nie daj się tłamsić i poniżać, bo to jest poddawanie się domowej przemocy. To osłabia i odbiera chęć do życia. Nie daj się! Pamiętaj, że odpowiedź naszego eksperta ma charakter informacyjny i nie zastąpi wizyty u lekarza. Inne porady tego eksperta Tatiana Ostaszewska-Mosak
Najlepsza pisarka XX wieku cierpiała, wikłając się w toksyczne związki i nieudane małżeństwa, nieustannie poszukując prawdziwej miłości. Niedawno minęła 131 rocznica jej urodzin. Początek ubiegłego stulecia to czas, gdy coraz większe znaczenie i popularność zdobywa ruch emancypantek. Ojczym nie akceptuje syna Rozpoczęte przez ~Matka, 11 mar 2018 ~Zla macocha Napisane 16 czerwca 2020 - 22:43 Mam to samo,od 10 lat malzenstwo z wychowaniem corki maza,miala 7 lat teraz 18,przezylam piekło. Mąż poprosu w pewnym momencie oszalal na jej punkcie jak nikim ,wedlug nich to ja ja tryufuje jak on sie nademna do mnie na ty ,jest przede wszystkim straszna egoiska,kocha tylko siebie przewrazliwiona na swoim punkcie a on robi akcje o "krzywe spojrzenie" na masakra a on skrzetnie korzysta z tego ze ojciec zacgwyca sue jej chamstwem i ich . Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~P. ~P. Napisane 17 czerwca 2020 - 02:49 Bardzo Ci współczuję, ale ja generalnie uważam, że każde skrajności są złe. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Magda ~Magda Napisane 28 czerwca 2020 - 21:58 Widzę jedną wspólną cechę wśród wszystkich tych niebiologicznych ojców: opinię, że nasze dzieci są złe, my jesteśmy złymi matkami, a nasi synowie to geje... Nigdy nie będzie lepiej. Dla mnie syn jest najważniejszy, ponieważ jeśli teraz nie dam mu wsparcia i miłości to co będzie potem. Mój partner po jednym zdaniu „widzę, że nie ma tu dla mnie miejsca”, kiedy oglądaliśmy z synem film, a on wrócił do domu akurat, został poproszony o zabranie wszystkich swoich rzeczy i wyprowadzkę. Nosiłam syna dziewięć miesięcy pod sercem, urodziłam, wychowywałam sama 13 lat w naszym domu. Domu moim i mojego syna. Ponoszę odpowiedzialność za spokój i bezpieczeństwo mojego dziecka. To jest najważniejsze. Chciałybyście być poniżane? Dręczone psychicznie, pomijane, lekceważone? Czy jakby to wszystko co jest kierowane przeciw Waszym dzieciom dotyczyło Was bylibyście dalej w tych związkach? Pozdrawiam i życzę więcej odpowiedzialności. Dzieci są skazane na los jaki im gotujecie w tych pseudo pełnych rodzinach. Może brutalnie, ale Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~ThePsycho ~ThePsycho Napisane 29 czerwca 2020 - 22:49 Magda, przeczytaj jeszcze raz swój post, jeszcze raz i jeszcze raz. Może wtedy zrozumiesz, dlaczego Twój partner tak się zachował. Obawiam się że w waszym związku nie było żadnej równowagi, ba, zaryzykuję wręcz stwierdzenie, że tego związku wcale nie było. Że liczyłaś się tylko Ty i Twoje dziecko, a partner był tylko dodatkiem, zabawką którą wyciąga się z szafy kiedy jest potrzebna, a potem chowa z powrotem. A każde, nawet słuszne zwrócenie uwagi czy skrytykowanie zachowania waszego dziecka, odbieracie jako atak na siebie i traktujecie niemal jak wypowiedzenie wojny. Przerabiałem ten ten schemat przez niemal 2 lata. Tyle się pisze o tym, że taki związek wymaga dojrzałości od mężczyzny. Szkoda tylko że nikt nie wspomina, że kobieta też musi dojrzeć do życia z partnerem, który nie jest ojcem jej dziecka. Nie każda to potrafi. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Magda ~Magda Napisane 29 czerwca 2020 - 23:15 Dzień Dobry, Nic nie napisałam o naszych relacjach z Partnerem. Dlatego nie rozumiem komentarza. Proszę przeczytać mój post jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze raz. Może Pan zrozumie, ze pisałam tylko o dzieciach. Największym cudzie, który się zdarza w życiu. Bardzo mi przykro, ze był Pan rzeczą jak te dzieci cierpiące w związkach. Wie Pan jednak jak one się czuja. Pan mógł odejść przynajmniej one nie mogą. Pozdrawiam serdecznie. Życzę powodzenia i zapewniam, ze są dobre kobiety i wspaniali mężczyźni, którzy potrafią być Partnerkami/Partnerami zarówno dla matek i ojców jak i ich niewspólnych dzieci. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~ThePsycho ~ThePsycho Napisane 30 czerwca 2020 - 00:52 Jak to nie wspomniałaś? Sama napisałaś że po jego stwierdzeniu „widzę, że nie ma tu dla mnie miejsca” kazałaś mu się wynosić. No powiedz mi, o czym to świadczy? A zastanowiłaś się chociaż, czemu tak powiedział? Bo ja o tym właśnie mówię. Masz pretensje do swojego (jak mniemam byłego) partnera, a nie widzisz przyczyny. Ja ją widzę aż zbyt wyraźnie i wierz mi, nie musisz mi opowiadać w szczegółach o swojej relacji... Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Waldek ~Waldek Napisane 30 czerwca 2020 - 18:51 Magda, Jestem mężczyzna, który szanuje niewspolne dzieci swojej Partnerki. Brawo za konsekwencję w dzialaniu dla Ciebie i brawo za podejscie do dzieci - słowa mojej żony. Jestem psychologiem z wyksztalcenia i powiem jedno:, osoba ktora wchodzi w zwiazek gdzie druga strona ma dzieci i są one cześcią ich wspólnego życia nie ma prawa nic zmienieć i nakazywać ani wymagać. Należy nawiązywać relacje. Zmiany dla dzieci są trudne do zaakceptowania. Dzieci wymagają uwagi. Jeśli są pomijane zwracaja sie o uwagę metodami niekoniecznie zgodnymi z zasadami wspólnego pożycia. Brak uwagi i zrozumienia moze objawiać się nawet agresją u dzieci. Mniemam (????), że jesteś szczesliwa i spokojna teraz o Waszą wspolna przyszlość. Nigdy wiecej agresji na forum personalnie dla wszystkich. Proponuje porady psychologa, nie mniemanie o kimś o kim nic nie wiemy poza tym, że spokój i bezpieczeństwo (najważniejsza z potrzeb człowieka) zostaly zagrożone i reakcja jako forma obrony została wdrożona. Nie wylewajmy tutaj swoich porażek na nieznane nam osoby. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Kasia ~Kasia Napisane 30 czerwca 2020 - 21:15 Waldku, bardzo dziękuję za te Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Magda ~Magda Napisane 30 czerwca 2020 - 21:45 Waldku, Bardzo dziękuję za wsparcie. To miłe. Nie czułam się zaatakowana, ponieważ nie mniemam lecz mam uzasadnione podejrzenie, że to nie chodziło o mnie w poście powyżej Twojego. Jeśli tylko komuś to pomogło, aby powiedzieć co ma w sercu schowane przed światem co mi tam. Przecież tylko prawda boli, nieprawdaż? Podziękuj żonie. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Agnieszka34 ~Agnieszka34 Napisane 20 sierpnia 2020 - 22:36 Szanowni Państwo, zdołowana moją sytuacją, a jakże podobną do Waszych - znalazłam te forum. Zgadzam się z przedmówczynią, że niezależnie od okoliczności, osób etc. w tych smutnych historiach jest wspólny mianownik, w postaci twierdzeń parterów/ mężów, że nasze dzieci są złe, wszystko robią nie tak i my jako matki także, a ONI są ofiarą całej sytuacji. Zauważyłyście ile „małych potworów” chodzi po tym świecie ?! A Ci biedni mężczyźni są ofiarą spisku i przemocy kierowanej przez dzieci ?!?! Jest we mnie tyle żalu, czuje się winna, że mój 5-letni syn przechodzi przez to od 2 lat, co gorsze jego biologiczny ojciec nie chce mieć z nim kontaktu, a synek do partnera mówi „tata”. Parterowi mój syn we wszystkim przeszkadza, na nic mu nie pozwala, także nie używa jego imienia, mówi „on”, „jego”, „go”. Oczywiście parter twierdzi, że to on czuje się intruzem, szczególnie to eksponuje jak poświęcam czas synowi. Zauważyłam, że najszczęśliwszy jest kiedy zwracam uwagę synowi, wtedy on z podwojona siła podkreśla przewinienia syna. Parter ma także syna/ 6-latka, kiedy ma z nim widzenia jest cudowny, dla mojego dziecka także, tylko jak oddaje swoje dziecko do matki znowu warczy, jest naburmuszony i niewiadomo na co zły. Jego syn to ideał pod każdym względem, nic nie robi źle, a jeżeli się zdarzy to parter wszystko i raca w żart. Rozważam rozstanie, chociaż nie jest to łatwe, wstyd mi przed rodzina i najbliższymi.... najpierw rozwiodłam się po roku, bo mąż okazał się narkomanem, potem ojciec synka - cham, przemocowiec, nie ma z dzieckiem kontaktu, a teraz mam ponownie się rozstać kiedy kupiliśmy wspólnie mieszkanie, on się rozwiódł , dużo by pisać.... Zreszta ja zawsze chciałam mieć więcej niż jedno dziecko, chciałam założyć rodzine, on niby też, ale coraz bardziej przekonuje się , że nie z nami, ze mną być może tak, ale bez udziału mojego syna .... teraz już jest tylko gorzej, od tygodnia się kłócimy, w zasadzie to przestałam się odzywać i śpię w salonie. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Kasia ~Kasia Napisane 21 sierpnia 2020 - 08:47 Witaj Agnieszko, Twoja historia jest nieprawdopodobnie podobna do mojej tyle,że ja w tym małżeństwie tkwię już 12 lat i tyle samo czasu każde z nas cierpi ,ja, mój mąż i moje dorosłe już tego,że mój syn kilka miesięcy temu wyprowadził się z domu to nienawiść do mojego syna ze strony mojego męża jest coraz wrażenie,że nienawidzi go za to,że sobie radzi w życiu ( a miał przecież sobie nie poradzić bo nic nie potrafi,jest tempy itd).Tak samo jak u Ciebie Agnieszko mój mąż nie używa imion dzieci,wydaje mi się,że może już nawet zapomniał jak się wszyscy są winni tylko nie mi za złe,że ja się o nie martwię,że gotuję im obiady,że im piorę, pilnuję szkoły zwrócę uwagę,że jemu również gotuję, piorę, martwię się o niego itd to zaraz odbiera to za tak w kółko. Wiem,że nigdy nie będę z nim szczęśliwa bo zawsze będą nas dzieliły rok czasu uczęszczaliśmy na terapię małżeńską gdzie nawet Pani psycholog nie miała chyba już na niego upartym,nudnym po 40 lat a on zachowuje się jakby miał z od niego już dawno,ale nie bardzo mam gdzie się dnia kiedy dzieciaki ułożą już sobie do końca samodzielnie życie a wtedy.... żegnaj chłopie. Teraz postanowiłam myśleć tylko o sobie,chce się spotkać ze znajomymi to idę, chcę iść na siłownię idę, chcę wyjechać na weekend, jadę, chcę kupić nową kieckę, kupuję. Nie pytam go o nic, nie radzę się,nie zaczynam go lekceważyć jak on dzieci. Trzymaj się Agnieszko i napisz coś czasami ???? Pozdrawiam,Kasia. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Agnieszka34 ~Agnieszka34 Napisane 21 sierpnia 2020 - 17:15 Witaj Kasiu, dobrze , że jest takie forum, gdzie można zwyczajnie „wypluć” z siebie wszystko co cię boli .... mój partner dla mnie jest dobry, jak tylko może wszędzie mnie zabiera - także w delegacje , ja zreszta również tak robię. Jest cudowny jak w pobliżu nie ma mojego dziecka. Ja i on również mamy ojczyma, mój był ok, a jego zachowywał się jak on teraz w stosunku do mojego syna. Mój partner idiotycznie tłumaczy się, że on jest tylko wymagający i że w stosunku do swojego dziecka tez taki był, a zmianę zachowania tłumaczy tęsknota za synem. Może cis w tym jest, bo nawet jego była żona mówi, że stał się super ojcem. Czasami odnoszę wrażenie, że on nie chce być miły dla mojego dziecka, żeby w pewnym sensie nie zdradzić swojego, szczególnie, że była żona pierze mu mózg, mnie i mojego syna wyzywa id najgorszych, a parter nawet nas nie broni, jakby dawał ciche przyzwolenie na to. Kiedyś nawet powiedziała, że jej syn nie może z nami przebywać ze względu na inna florę bakteryjną :-) podczas gdy jej partner ma właściwa florę, ma być miły dla dziecka i taki jest, prymitywne to wszystko i słabe zaprzestalam kontaktów partnera i jego syna z nami, kiedy ma widzenia wyjeżdżam pod byle pretekstem do rodziców, zreszta powiedziałam parterowi, że nam dość jego obłudy i bycia milutkim dla mojego dziecka kiedy jego jest u nas.... moja „teściowa” jest bardzo dobra dla mojego syna, jakby rozumiała sytuacje, no ale nigdy głośno tego nie powie. Mój partner był nawet zły na nią, że dla mojego dziecka jest milsza, a do biologicznego wnuka nawet nie dzwoni (dzwoniła ale jego mama nie odbierała, a potem uznała, że wnuk z ojcem powinni tez czasem do niej przyjechać), nawet pod jego wpływem próbowała być „gorsza” dla mojego syna, ale zainterweniowałam i wróciło wszystko do normy. Teraz parter wszędzie brałby z nami swoją matkę, bo super zajmuje się moim dzieckiem, a ja mogę w 100% poświecić się jemu. Kiedyś był inny, zabiegał o względu syna, chodziliśmy na wspólne spacery, graliśmy razem w gry etc. Teraz twierdzi, że nie mamy jak pójść na spacer , pytając retorycznie, cyt.:”no bo jak?”. Czasami cieszę się z tej pandemii, bo zniknął problem wspólnych wakacji, o których nie mam co nawet marzyć, pewnie jak skończy się te wariactwo, pojadę sama z synem. Tylko ja nie po to się wiązałam żeby jechać sama z dzieckiem, po co mi to było.... mogłam znaleźć sobie przyjaciela tzw „dochodzącego”. Z tym typem nie mam nic, ani rodziny, ani dziecka, ani ślubu - chociaż ja już sama nie chce z nim niczego, ale z nim, a nie w ogóle. Nie musi być ojcem dla mojego syna, zreszta powiedział, że nie chce (tylko cały czas go szturmuje, chociaż kazałam mu się w wyniku jego wyznania nie wtrącać do mojego dziecka), chciałam tylko żeby wsparł go czasem męskim towarzystwem, szczególnie, że nie ma kontaktu z ojcem. Chciałabym żeby nauczył jeździć go na rowerze, pomajsterkował z nim, ale to jest nierealne. Kasiu Ty żyjesz ze swoim mężem jak moja „teściowa” ze swoim, on całymi dniami siedzi zamknięty w pokoju, a ina jak słomiana wdowa wszystko robi sama. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Kasia ~Kasia Napisane 21 sierpnia 2020 - 18:15 Agnieszko dobrze ujełaś, żyję z nim jak słomiana on dla mnie samej też był zawsze dobrym mężem,kupował drogie prezenty,zabierał gdzie tylko coś wspomniałam, już było ,koncert, wyjście do dobrej restauracji,drogi płaszcz, to zawsze był jego sposób na okazywanie jednak nie okazywał czułości ,był sztywny i nie wypadało nawet złapać mnie w towarzystwie za jak obcy ludzie szaleństwa,koszula nawet na grillu zapięta pod też traktował moje nie miały prawa nigdy żartować a szczególnie mój syn,który jest wesołym,zabawnym i wrażliwym którego większość bardzo mąż jest wydaje mi się o to zazdrosny więc nazywa go głupkiem, który w życiu jeszcze to,że on czeka na jego Oskar,mój syn wpadnie do domu na kilka minut,w domu atmosfera tak się zagęszcza,że czują to chyba wszyscy wzrok nienawiści na męża mojego męża jest miesiąc temu dowiedziałam się,że mąż założył sobie profil na portalu randkowym,ale miał pecha bo napisał do mojej starej znajomej z liceum a ta mnie o tym mu o tym powiedziałam ,że wiem ,że pisze do innych kobiet stwierdził,że sama sobie na to chyba nawet pewną mogę chyba śmiało stwierdzić,że już go nie kocham,ale czy fakt że nie sypia ze mną od kilkunastu miesięcy pozwala mi na to żeby go zdradzić? Ja uważam,że twierdzi ,że na sex muszę sobie tylko nie wiem czym nasuwa mi się tylko chce abym odwróciła się od cóż,z sexu nici ????Mnie to już chyba bawi . Takie zachowania z jego strony sprawiają,że zaczyna mocno tracić na wartości w moich oczach,zaczynam go już niepoważnie traktować a w tym momencie wykorzystać poprostu . Udaję miłą,odkładam na miejsce przysłowiowe klucze ( o które też wciąż są kłótnie ) a czerpię korzyści z wyjazdów, koncertów, jeszcze kiedyś będę nie z nim. Pozdrawiam. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Mama82 ~Mama82 Napisane 22 sierpnia 2020 - 06:48 Witajcie myślałam że tacy faceci jak moj mąż to mega rzadko się trafiają i to ja mam takiego pecha w życiu....jak bym czytała o swoim związku....Kasiu,Agnieszko...sytuacja u nas jest wręcz taka sama...mój mąż do córki z pierwszego małżeństwa również nie zwraca się po imieniu zawsze w osobie trzeciej mówi do mnie o niej jak ma coś zrobić...a tak to ona....ona ma już 15 lat poznałam go 8 lat mieszkałam u mnie to było ok był taki gdy wprowadziliśmy się do niego...słyszymy że musi być jak on chce bo to jego że córka jest leniem bo śpi do 10-11 ...i że jest straszna fleja...sprawdza notorycznie czya podzadek w jej do nie odzywa się do niej od tak poprostu już może z pół roku...pracuje za granicą i zjeżdża co jakiś czas...inaczej bysmy się chyba każdym kroku kontrolować sprawdzać...jak to mówi ma swoje zasady..i że kiedyś było się już zaczyna malować...źle...za wyzywająco się wg niego ubiera ciągle słyszę że z brzuchem wróci...że za dużo jej jeszcze wspólna dwójkę młodszych dzieci.... postraszylam go teraz już rozwodem bo już nie daje zaczęliśmy znów jakoś rozmawiać...pójdziemy do psychologa po pomoc...o ile pójdzie....bo twierdzi że nie ma po co...jestem wyczerpana Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Mama82 ~Mama82 Napisane 22 sierpnia 2020 - 06:59 Jeszcze wam dodam...że z tego co widzę co mówi to musiałaby za mną chodzić jak taki piesek by uczyć się odemnje porządku.. chociaż mnie też poprawia bo jak to mówi on wie lepiej jak coś zrobić....że powinna się uczyć już gotować...bo chłop ja kiedyś zabije jak na takiego jak on trafi....jak już przyjedzie na urlop to córka stara mi się pomagać więcej by był poprostu spokój...to wszystko źle robi....kosila trawę to wg niego kosila jak ułom bo że słuchawkami na uszach...jak np sprząta łazienkę to źle bo szyby prysznicu wycierała ręcznikami papierowymi...a jak już się wg niego zdadzy że coś dobrze na rzut oka wygląda że jest zrobione to tak długo wyszukuje by coś znalesc...nie słyszałam by kiedyś normalnie z nią rozmawiał...wcześniej jak była młodsza to sprawdzal jej zeszyty jak jej idzie w szkole nwm po co bo przecież go nie jak to mówi ma ojca i on nie będzie się z nią mnie chodzi o to by w domu panowała tylko taka ciepła rodzinna się dobrze uczy zawsze miała pasek...a on twierdzi że szkoła do dupy...i zawsze zaputal ja z tego czego nie wiedziała jakiś taki szczegół wzięty za przeproszeniem z dupy....i potem gadanie...że nic nie umie że w życiu sobie nie poradzi... Ma duży dom....dopiero niedawno zabrał się za wykańczanie reszty domu .córka chce by zrobił jej wkoncu taki fajny pokój większy ...ociąga się...ehhh długo by tu jeszcze pisać....czy u którejś z was jest lepiej?pocieszcie mnie że tak.....jak można być takim człowiekiem....nie rozumiem tego...nie mów pojąć.. rozważam na powaznie rozstanie jeśli nic się nie zmieni Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Rysia ~Rysia Napisane 22 sierpnia 2020 - 07:51 Mama82... I tak bardzo długo wytrzymalas. U mnie partner też pracuje za granicą i tylko to ratuje mnie i syna straszego i daje spokoj choć na chwilę. Jednak gdy się zbliża czas powrotu, ja już się zamartwiam. I myślę nad tym co może być nie tak i do czego tym razem się będzie czepiał. Straszne to jest To jest zazdrość podswiadoma o poprzednich parterow i wylewanie zalu na dzieci i pokazanie braku akceptacji Faceci są jeb...i Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Kasia ~Kasia Napisane 22 sierpnia 2020 - 10:11 Cześć dziewczyny :-) Droga Mamo82, chciałabym Cię kochana pocieszyć,ale niestety w moim przypadku nie jest lepiej i zapewne już nie będzie bo mi zwyczajnie już przestało też tak jak Tobie zależało mi na tym żeby mieć ciepły dom,dom w którym jest radość, głośny śmiech, tego nie było i już nie tym jak ma być lepiej jeśli mój mąż wciąż jest przekonany o tym ,że to wszystko moja wina i wina kompletnie nie widzi ani odrobiny swojej winy a to,że nie okazuje uczuć ani mi ani dzieciakom to jest według niego stwierdził,że w życiu nie są ważne uczucia a niego wszystko musi być uporządkowane,zaplanowane,przemyślane,idealne bo inaczej nic się nie ma prawa udać. Mijając się na ulicy z dziećmi każde udaje,że się nie któreś z nich ma problemy czy to osobiste czy w szkole cieszy się i pojawia się na jego twarzy szyderczy pytam go o radę wtedy mówi do mnie,że mam sobie radzić o 10 minut mojej córki do domu prowadzi do tego,że nie wpuszcza jej na noc do oczywiście na to nie pozwalam i wtedy robi się afera na cały budynek. On ogólnie wszystkich ludzi traktuje na świecie są nie ma znajomych, przyjaciół,nigdzie nie wychodzi,nie utrzymuje kontaktu z rodzicami,z zapytałam go dlaczego się z nikim nie spotyka, dlaczego nie ma wtedy na to odpowiedział,że nie chce się z nikim kumplować bo ludzie nie są uczciwi i przyjaźnią się z kimś tylko po długo bym musiała Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Agnieszka34 ~Agnieszka34 Napisane 22 sierpnia 2020 - 10:30 Dziewczyny, dobrze, że nie macie ich na codzień, zazdroszczę Wam tego. Mój ma 8h system pracy, ja odpoczywałam zawsze w pracy.... Opisze Wam sytuacje z tygodnia i z wczoraj: dokładnie tydzień temu w piątek, mój parter przewiał w samochodzie mojego syna, chociaż ten prosił go aby zamknął szyby, bo mu wieje to on oczywiście zignorował jego prośbę, syn przez weekend gorączkował i miał katar, w poniedziałek nie poszedł do przedszkola, bo czasy są jakie są i bałam się, że jeszcze skończymy na kwarantannie. Ze złości tydzień czasu nie odzywałam się do partnera, bo w dniu kiedy przeziębił Olka, prosiliśmy go żeby zamknął okno w aucie, to ja partnera ubłagałam żebyśmy wspólnie pojechali do miasta, był zły, nerwowy i naburmuszony, bo on unika wspólnych wyjazdów i w ogóle z nami nie rozmawiał i nie reagował na prośby syna. Kiedy Olek był chory to był weekend przypadający na widzenia partnera z synem, ja się ze swoim odizolowałam, zreszta oni po chwili wyszli gdzieś na cały dzień, wczoraj tzn w piątek - 5 dni po przeziębieniu Olka, okazuje się, że przeziębiony jest syn partnera - i oczywiście już nerwy i pretensje w głośnie jakoby była to wina mojego syna, że go zaraził. Ogólnie to dobitnie wytłumaczyłam partnerowi, że nie będę akceptować jego zachowania, to po awanturach zmienia się na 2 dni i z przymusem przemówi do mojego syna ludzkim głosem. Imienia Olka nadal nie używa, chociaż tez mu uwagę zwróciłam. Teraz partner ma żal do mnie, bo z synem odseparowaliśmy się od nich, tzn partnera i jego syna. Mnie syn partnera zawsze lubił, pomimo nastawiania go przeciwko mnie przez jego mamę, ja byłam zawsze dla niego miła, gotowałam obiad pod niego (bo niejadek), przytulaliśmy się etc. Dla partnera żadnej łaski nie robiłam, ale on w stosunku do mojego syna taki nie jest, teraz ma żal i twierdzi, że to ja tworze dystans, bo wyjeżdżam do rodziców kiedy jego syn przyjeżdża do nas. Oczywiście mój zarzut, że jest miły dla obydwojga przy jego synu, a tylko po odwiezieniu dziecka zamienia się w tyrana - nie przemawiają do niego, nic do niego nie przemawia, on ma swoją racje, a ja swoją - dlatego przestałam się już odzywać. Kasiu, piszesz, że Twój mąż „karze Cię” brakiem czułości - słabe to jest, skoro on daje sobie prawo udzielać się na portalach randkowych, to Ty wg mnie, masz pełne prawo do tego samego. Nic mu nie daje prawa żeby tak Cię traktować, jak upatruje winę w Tobie i szuka szczęścia w internecie to zaproponuj mu rozstanie, albo, że Ty będziesz tez robić tak samo. Ja przez cała sytuacje stałam się wyrafinowana i cyniczna i moja rada do Ciebie i wszystkich Was Miłe Panie - RÓBCIE TAK ŻEBY WAM BYŁO DOBRZE. Mężczyźni to egoiści, oni nie poświęcają się tak jak kobiety i skoro wszyscy nas oszukali i zwodzili z początku miłymi słówkami, po to żeby później pokazać prawdziwe oblicze - to nie zasługują na traktowanie fair. Ja ze swoim partnerem związałam się ze szczerego uczucia, kochałam, byłam oddana, w łóżku miał co chciał i nie zasłużyłam sobie na to żeby tak traktować moje dziecko. Przez to nabrałam wstrętu do partnera. On zresztą niby taki zakochany we mnie, ale łączą go podejrzane relacje z była kochanka (nie mylić z żoną). Złapałam go na kłamstwie, bo miał zerwać z ta panią wszelkie kontakty . To jest jego dawna dziewczyna i jeszcze jak był żonaty to utrzymywał z nią relacje, była żona awanturowała się o to. Czasami myśle, że on jest uzależniony od „uatrakcyjniania” sobie życia takimi niejednoznacznym relacjami. Ta kobieta ma męża i rodzine, a mojego partnera wykorzystuje żeby pomógł jej w wygraniu przetargu. Z nią powinien się związać tylko ona mądrzejsza idę mnie ma go gdzieś.... Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Nik ~Nik Napisane 22 sierpnia 2020 - 12:16 ~Aga napisał:Mam podobną sytuację....z tym że moj (jeszcze wtedy nie mąż) czasem pokazywał prawdziwe oblicze...i tu pluje sobie w brodę : jak mogłam być tak zaślepiona i głupia? Mam syna 12 letniego z poprzedniego małzenstwa ( mąż "wychowuje" go ze mną od 3 roku życia malego) i 2 letnie blizniaki z obecnym mężem. Kocham męża, bo niby świata poza mną nie widzi , ale mojego syna traktuje wg mnie źle. Mowi o nim "on" i że leń, nierób, obibok, brudas i ze nie ma zadnych obowiązków, co jest nieprawdą. Prawdą jest jedynie ze faktycznie jest leniwy i nie ma zainteresowan poza kompem i telefonem,nad czym boleję stasznie. Mąż od zawsze miał do mnie pretensje, że nie blokuje kontaktu syna z jego ojcem, a wręcz zachęcam. Mąż twierdzi że skoro tamten nas zostawił to powinien odejść na zawsze a wtedy on mógłby być dla Młodego ojcem. Śmiem wątpić ???? O dziwo kwarantanna poprawila nasze relacje domowe : starszy syn uwielbia rodzenstwo i jest wobec nich opiekuńczy, czasem z nimi zostaje zebysmy mogli pójsc np do sklepu, za co jest chwalony i nagradzany przez ojczyma. I tu właśnie jest dualizm w zachowaniu mojego męża bo potrafi zabrać Mlodego na wycieczkę rowerową, albo opiekowac się nim podczas mojego pobytu (2m-ce) w szpitalu podczas ciąży - syn wolal zostac z nim niż jechać do ojca. A z drugiej strony potrafi być naprawdę chamski , opryskliwy wobec niego. Zauważylam taką prawidłowość, że najlepiej się dogadują jak nie ma mnie w pobliżu... Żadna z Was nie napisala czy dzieci mają kontakt z biologicznymi ojcami.. Uważam to za istotną kwestię. Aga, u mnie jest dokładnie tak samo. No nic dodać nic ująć. Starszy syn w takim samym wieku i takie same zainteresowania. Jedynie zamiast bliźniaków mam syna 6letniego z obecnym mężem. Reszta, wypisz wymaluj jak u nas. Powiem wam że od wczoraj ryczę w poduszkę. Rozważam rozstanie. Nie mogę psychicznie znieść tej sytuacji w domu. Jedynie przez koronę nie mam stałej pracy i mieszkam za granicą więc rodziny nie mam żadnej. Nikogo kto by mi pomógł. Chce poczekać do lutego 2021 bo wtedy dostanę obywatelstwo w kraju gdzie mieszkam i rozkręcam własny biznes. Może wtedy sytuacja będzie jasnieszja. Wiesz Aga, ja już też nawet kilka razy powiedziałam pół żartem pół serio, że ja się może wprowadzę skoro oni tak dobrze się dogaduje beze mnie... Z jednej strony mój partner zabiera starszego na mecze, został nawet trenerem jego drużyny, chwali go. Z drugiej czasem nie reaguje jak syn do niego mówi, staje w większości w obronie młodszego, wyzywa od lenia i niewdzecznika, i non stop mówi że jest irytujący, ciotka, placzka. Syn nie może być wrażliwy, mieć swojego zdania itp... Nie może śpiewać sobie a mąż włącza muzykę i drze jadaczke na cały regulator, i to jest okej... Najlepiej żeby siedział cały czas w swoim pokoju... Biologiczny ojciec prawie w ogóle się już nie odzywa. Ale tak mieli dobry kontakt. Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie ~Rysia ~Rysia Napisane 22 sierpnia 2020 - 17:48 Nie rozumiem tego calkowicie, dlatego oni tak się zachowuja, mój parter jest bardzo wybuchowy. Dziś np byłam na spacerze z mlodszym synem i miałam wyciszony telefon. Dzwonił pare razy pisał smsy i od razu dzwonił do mojego syna. Jak syn powiedział mu prawdę, to ten napisał mu smsa, ze nie ładnie klamac a potem, że niedaleko pada jabłko od jabloni. No już się zaczęło, syn zdenerwowany chciał regowac ostro dobrze że go powstrzymałam itd Ale lada chwila wraca z trasy i wiem że będzie klotnia. Jestem nawet chyba w stanie wezwać policję jak parter znowu będzie wulgarny i przekroczy granice. Mamy małego synka 2 miesiace. A agresja narasta w partnerze, nie da się mu nic powiedzieć ani zwrócić uwagi To jest straszne. Straszne uczucie tak się bać Udostępnij | Dodaj wpis | Cytuj | Link bezpośredni | Zgłoś naruszenie » odpowiedz » do góry UBRANIE NIE ŚWIADCZY O SZACUNKU: najświeższe informacje, zdjęcia, video o UBRANIE NIE ŚWIADCZY O SZACUNKU; Re: Wg mnie strój tez świadczy o szacunku, lub br Witam! Jestem tu nowa ! Niewiem może już podobny wątek istnieje ,postanowiłam napisac i podzielić się moimi problemami ! Mam problemy w małżeństwie od lat ! Praktycznie lata to trwa już jak przestał mnie szanować ! Sama nie wiem jak to wszystko przetrwałam nigdy sobie na to nie pozwalałam . Zaczynało się od zwykłych kłótni a teraz to już poniżanie i straszne wyzwiska są w pakiecie 😕niewiem dlaczego on to robi ! Nie dawałam mu nigdy powodu żeby tak było ! Mamy 2 dzieci , bardzo je kochamy ! Boje się ze te kłótnie zniszczą nasza rodzine ! Są momenty ze jest dobrze ! Dzień za dniem leci bez problemu nieraz nawet mijają tygodnie ale jak już zacznie się jakiś mały kwas , zacznę coś chcieć od niego np naprawić zlew to już się zaczyna ! Już staje się najgorsza na świecie bo coś mu „każe” zrobić ! Od błahej sprawy staje się kretynka pier... , szmata , su... 😕 zadzwnonie do niego w ciągu dnia to chamsko się odezwie zakończy rozmowę nawet gdy ja jeszcze mówię oddzwaniam i znowu chamska odzywka i odłącza telefon 😟 nie mogę tego znieść zero szacunku ! Wystarczy tez ze chce zeby ze mną porozmawiał zeby nie wychodził wieczorem z domu już jestem ta zła ( mąż jest myśliwym ) czy w niedziele jedyny wolny dzień jaki możemy wspólnie spędzić , ponieważ mąż dużo pracuje , tez nie tylko po za domem ale i w domu ( dużo papierkowej roboty ) to on i tak wyjdzie bo jak on zawsze mówi Ma mnie w du..., ! Boli mnie to ze mnie nie rozumie ze nie chce mojego towarzystwa ! Po wyzwiskach nawet mnie nie przeprosi ! Przepłacze cała noc a on na to nie zareaguje ! Wiem ze to nie jest wybaczalne i mu nie potrafię tego wybaczyć ale wiem ze jest dobrym człowiekiem ! Kiedyś było innaczej ! Strasznie za tym tęsknie ! Nie wiem co Robić zeby wrócił ! Czy to wogole możliwe ! Jak będę siedzieć cicho na wszyysko mu pozwalać co tylko chce najlepiej się nie odzywać to pewnie będzie dobrze ale ja jestem sama strasznie czuje się samotna potrzebuje zeby był ze mną blisko potrzebuje rozmowy przyjaciela, bliskości 😕 nie wiem co robić ! Czy jeszcze się uda coś zrobić??
Gość gość. Goście. Napisano Lipiec 1, 2015. Pisze, ponieważ może będzie to przestrogą dla pewnych młodych mam - z pewnością nie wszystkich, ale może niektórym drgnie powieka. Mam
Mój mąż też mnie wyzywa raz, dwa razy na tydzień, raz w miesiącu, po prostu jak tylko się wkurzy(o byle co bo nie mamy poważnych problemów) od razu wpada w furię i lecą słowa tj kołek
A przecież jest druga strona medalu – kobiety, które deklarują, że im to nie przeszkadza, nie czują się z tym źle, nie muszą reagować i czuć zazdrości. Tylko czy w momencie, kiedy będą przemęczone, w złej formie fizycznej – nadal będą się czuły komfortowo, że mężczyzna ogląda inne, piękne i wyszykowane kobiety

Mąż nie szanuje swojej żony: znaki i przyczyny. Cześć. Jak powinna zachowywać się żona, jeśli jej mąż nie szanuje i nie docenia swojej żony? Postaram się udzielić rady, która może pomóc kobiecie zrozumieć przyczyny braku szacunku w rodzinie. Teraz nie szukają dobrych żon . Teraz zostały odebrane głupcom, którzy ich nie doceniają Każde małżeństwo rodzinne […]

Druga strona medaluWięcej na : → http://www.jackowiakfilip.plDruga strona medalu przy świetnych szansach, okazjach i projektach. Czy bierzesz pod uwagę brak
druga osoba nie jest od sepłniania czyis zachcianek. Do facetów trzeba czasem prosto: Kochanie proszę wyręcz mnie w tym i w tym a swoją drogą powinno tak byc, że trzeba polegać na sobie Z
Bałam się o teściową,że cos jej się stanie bo kochałam jak mamę,a ona zaczęła wyzywac mnie gnojem,nierobem(mąż nie pracuje)powiedzieli że mnie zniszczą i odbiorą dzieci.Mąż dodał że ma film do sądu że pijana zajmuje się dziećmi.Uciekłam do mamy,bałam się,płakałam,nie jadłamGdy mama mnie przytulila poczułam się Opublikowano 22 Marca 2013. Mam cudowną rodzinę męża, dwie córeczki,obecnie mieszkamy w Niemczech. Małżeństwem jesteśmy 4 lata a znamy się ponad 5. Przez te wszystkie lata w naszym życiu w różnych opowiadaniach życiowych mąż bardzo często wracał do swojej byłej partnerki. W niektórych epizodach było mi bardzo nie zręcznie Druga strona medalu - drugie oblicze np. czegoś/kogoś czy też inny punkt widzenia na konkretną sprawę/kwestię. PS. Nie mam podręcznika z podstawówki więc nie mogę wykonać 2 części zadania.
Nawet kiedy nie wytrzymuje i placze, zamiast uspokoic die, wyzywa mnie dalej lub mowi " a rycz sobie, ja pi****". Mowie mu,ze nie chce tak zyc, tlumacze. Ale On mysli,ze jak powie "przepraszam" to
.